środa, 23 listopada 2011

Kraj bezrobotnych magistrów

Jeśli tego posta przeczyta choć jeden maturzysta i się zastanowi to będę zadowolony.
Ostatnio mam prywatnie dosyć dużo do czynienia z bezrobotnymi magistrami. Lub magistrami pracującymi jako kelnerzy, ochroniarze, kasjerzy itp. W mediach trąbi się coraz więcej, że kierunki humanistyczne roboty po studiach nie zapewniają. Problem w tym, że te niehumanistyczne też, ale o tym się nie mówi. A osoby, o których mówię nie były opieprzającymi się leserami jadącymi na trójach (jak ja), tylko nierzadko stypendystami ze średnią dobrze powyżej 4.0 które ryły od świtu do nocy. Różnica pomiędzy nami jest taka, że ja wiedziałem, co chcę po studiach robić i skończyłem kierunek dający bardzo dobry start na rynku pracy mimo oceny "dostateczny" na dyplomie. A poza tym miałem trochę szczęścia.
Weźmy zresztą tak promowany kierunek jak "ochrona środowiska". Każda firma powyżej iluśtam pracowników musi mieć kogoś od ochrony środowiska, więc się ludzie rzucili na te studia. Ale nikt nie pomyślał, że pracodawca woli wysłać kogoś z obecnych pracowników na przeszkolenie niż zatrudniać kogoś świeżo po studiach.
Więc pierwsze primo - zanim, maturzysto, wybierzesz kierunek studiów pooglądaj portale ogłoszeniowe i zobacz, ile jest ofert pracy dla ludzi z takim wykształceniem. Nie ma? A myślisz że za 5 lat się magicznie pojawią? To może graj w totka, szanse podobne.
Po drugie - zastanów się, czy nie lepiej iść do roboty od razu po maturze ewentualnie studiując coś zaocznie. Za pięć lat będziesz mieć pięcioletnie doświadczenie, podczas gdy Twoi koledzy - magistrzy będą dopiero się przymierzać do pierwszej pracy. Ty będziesz mieć pięć lat doświadczenia praktycznego - oni pięć lat wkuwania teorii, której się im w pracy przyda może 10%.
Po trzecie - jak już zacząłeś swój wymarzony kierunek - szukaj pracy jeszcze jako student. Nie mówię, że od początku, ale jakoś na 3-4 roku powinieneś już być pracującym studentem, chyba że chcesz iść na doktorat i zostać na uczelni. Czemu? Pracodawca zatrudniając studenta nie płaci za niego składek zdrowotnych - więc jest mu taniej. Mając do wyboru kogoś zielonego w branży po studiach i kogoś zielonego studiującego - wybierze tego drugiego, jeśli nie oczekuje pełnej dyspozycyjności.
Po czwarte - jeśli już skończyłeś studia i obudziłeś się z ręką w nocniku - nie bądź zbyt wybredny. Brutalna prawda jest taka, że nawet jeśli byłeś pierwszy na roku, pracodawca raczej będzie miał to w dupie. Bardziej go będzie obchodzić, czemu siedzisz na dupsku i nic nie robisz przez kilka miesięcy niż Twoja średnia ze studiów. A jeśli masz już jakieś doświadczenie w pracy, nawet marne, będzie ono dla pracodawcy ważniejsze, niż Twoje wyniki w nauce. I nie czekaj do końca wakacji z szukaniem roboty. W ogóle nie czekaj. Większość czeka, będziesz mieć mniejszą konkurencję.
Po piąte - jeśli już dostałeś tą robotę to się nie opierdalaj tylko zapierdalaj. Nawet jeśli skończyłeś "poszukiwany" kierunek. Jak dostaniesz dyscyplinarkę za opieprzanie się to wiedz, że całe Twoje doświadczenie w tej firmie właśnie chuj strzelił. Poza tym kiedyś możesz trafić jeszcze raz na byłego szefa bądź współpracownika lub kogoś z ich znajomych przy rekrutacji w innej firmie, jeśli Cię zapamiętał, jako kolesia oglądającego youtube cały dzień - dupa zimna. A uwierz, opowieści o takim jednym, co się opieprzał w mojej firmie przez trzy miesiące rok temu wciąż krążą i zataczają coraz szersze kręgi wśród osób, które go na oczy nie widziały. Opieprzać się możesz zacząć (ale też bez przesady), jak już będziesz mieć ugruntowaną pozycję w firmie.
Po szóste - zawsze jest praca lepsza od Twojej, więc jeśli nie jesteś zadowolony z obecnej - szukaj. Ale to już inna bajka :)
To są moje prywatne przemyślenia poparte własnym doświadczeniem i obserwacjami. Możesz je olać. Ale na własne ryzyko.

1 komentarz: